środa, 8 stycznia 2014

Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie...

Witam serdecznie w 2014 roku. Jaki to będzie rok dla Olimpii? Wyświechtane sformułowanie - czas pokaże. Na dniach zawodnicy rozpoczynają przygotowania. Tu i ówdzie słychać o planowanych roszadach kadrowych. Poniżej krótki ;-) przegląd informacji zasłyszanych, tzw. nieoficjalnych, które krążą od jakiegoś czasu w okolicach A8. Będzie trochę długo, ale zapraszam do lektury.
Olimpia szuka bramkarza. Rogaczow szuka wyzwań, bo nie pieniędzy (podobno z kolegami kupił sobie klub), na Litwie. Duże podziękowania dla Alexa, za pracę jaką wykonał w Olimpii. Nie przypominam sobie wcześniej (za mojej kibicowskiej pamięci i percepcji) tak dobrego bramkarza, który wybroniłby żółto-biało-niebieskim tyle meczów. Pomiędzy słupkami zobaczymy więc Mateusza Imianowskiego, który zresztą pojawił się pomiędzy nimi już jesienią i jak na 3 poziom rozgrywek nie zaliczył większych wpadek. Kto ma mu deptać po piętach? Kamil Hrynowiecki raczej nie, bo żegna się z Olimpią (brak środków na wykupienie). Niewykluczone, że dublerem/rywalem dla Imianowskiego będzie niejaki Hieronim Zoch. To ten, który jeszcze niedawno łapał za miedzą. Jak to się ma do zapewnień prezesa, że "z tamtej strony" nikt, zero, Olimpia nawet nie spogląda w tamtym kierunku? I co? Zero? Mówią, że tylko krowa nie zmienia poglądów, ale o przepoczwarzaniu i zmianie stanowiska prezesa będzie jeszcze niżej. Jedźmy dalej. Co tam Zoch. Olimpia zwróciła się do Barkasu sondując możliwość pozyskania Tomasza Sambora. Hit roku, a kto wie może dekady. Szykuje się wielki powrót na stare śmieci, bo nie od dziś wiadomo, że Adam Boros wielkim fanem talentu i umiejętności piłkarskich tego zawodnika jest. Zoch, Sambor i Radosław Stępień (też z pomarańczowo-czarnych). Tak może wyglądać zaciąg Olimpii przed rundą wiosenną. Stępień zresztą jeszcze w 2013 zagrał w grze wewnętrznej i wydaje się, ze coach widziałby go w składzie. Wracając jednak do Sambora, to jak tragikomicznie by to nie zabrzmiało, właśnie on zdaje się być w tej chwili najbliższy powrotu na Agrykola. I to pomimo tego, że nie jest wolnym zawodnikiem i jego dotychczasowy pracodawca będzie zapewne oczekiwał jakiegoś zadośćuczynienia - czyt. pieniędzy/pomocy zawodniczej/cokolwiek co można przeliczyć na profity. To wszystko od biednej jak nomen omen mysz kościelna Olimpii, która gdzie może szuka oszczędności. W tej chwili rozpuszczony na cztery wiatry został właśnie zespół rezerw (to już jakaś tradycja przy A8?). Dołujący w 4 lidze pod wodzą Stanisława Fijarczyka zastępcy mogą mieć kłopoty z utrzymaniem piątego poziomu rozgrywek, bo ci co bardziej zdolni/ambitni mogą sobie szukać klubów, a ci co chcą zostać mogą to zrobić, hobbistycznie, jako wolontariusze. Zapowiada się więc, że pierwsza drużyna znów w żaden sposób nie będzie czuła oddechu dublerów, co w większości wypadków kończy się źle, a czego świadkami byliśmy dotychczas.
Drążąc dalej temat transferowy, to obok wspomnianej trójki z Krakusa do comeback'u na A8 szykują się Tomasz Sedlewski i Mateusz Kołodziejski - obaj dobrze w Elblągu znani. Sedlewski ostatnie pół roku spędził w Motorze Lublin, gdzie nawet trochę grał, udało się strzelić jednego gola i to na boisku w Elblągu :-). Co jednak zmieniło się, że za słaby/za drogi zawodnik po pół roku okazuje się graczem w sam raz do wzmocnienia? To bez wątpienia ciekawe pytanie. Z kolei Kołodziejski, to do niedawna trzecioligowy Bałtyk Koszalin. Strzelił tam 6 bramek. Gdybym jednak miał kogokolwiek z Koszalina do Elbląg wziąć, to wolałbym Łukasza Wiśniewskiego. Podobnie jak Kołodziejski 6 trafień, ale jest 5 lat młodszy, jeszcze nie zmanierowany, a i spędził na boisku prawie połowę mniej czasu od Kołodziejskiego, który cztery ze swoich sześciu goli zaliczył w jednym meczu, przeciw przedostatniemu w tabeli Koralowi Dębnica. Wiśniewski nie ma jednak takich pleców jak Kołodziejski, któremu ścieżki przy Agrykola wydeptują już od jakiegoś czasu elbląscy znajomi. I znów trzeba zapytać co powoduje ludźmi odpowiedzialnymi za transfery Olimpii, że kolejny raz chcą wejść do tej samej rzeki, z tą samą mętną wodą? Przypomnę tylko, że Kołodziejski spisywał się jako zawodnik mocno średnio (by nie powiedzieć raczej słabo), za to zawsze głośno manifestował swoje klubowe sympatie. Te zaś zlokalizowane są przy klubie, który mówiąc możliwie najdelikatniej, w Elblągu nie cieszy się sympatią. Ba, to jeden z najbardziej nielubionych klubów w naszym mieście. Właśnie ten fakt, że swoje kibicowskie uczucia ulokował tam, a nie gdzie indziej (zorientowani wiedzą gdzie), sprawia, że nigdy ulubieńcem trybun przy A8 nie pozostał. Nigdy też swoją szczególnie wybitną postawą i zaangażowaniem nie sprawił, by mógł być postrzegany przez fanów Olimpii tak jak choćby Marek Saganowski (rodowity ełkasiak) przez kibiców Legii. Obecny Kołodziejski (forma i umiejętności), idę o zakład, takich szans nie ma. Co więc sprawia, że znalazł się w orbicie zainteresowań człowiek pożegnany w oparach lekkiego skandalu, w ramach czyszczenia szatni i przywoływania reszty do porządku oczekiwanego od profesjonalnych sportowców? Kto jeszcze ma wzmocnić, bo trener mówi o wzmocnieniach, a nie uzupełnieniach składu. Słyszy się o Karolu Stysiu, który jest wolnym zawodnikiem, a w 3 ligowym Barkasie z 8 golami na koncie był najlepszym strzelcem. Niewykluczone, że do kadry pierwszego zespołu wskoczy Grzegorz Miecznik, który ostatnio terminował na piątym szczeblu rozgrywek, w drużynie rezerw. Wygląda więc na to, że wiosną w Elblągu będziemy mieli graną tzw. powtórkę z rozrywki. W większości do zespołu trafią/mają trafić gracze, którzy albo już przy Agrykola grali (żaden z nich prochu nie wymyślił i nie wymyśli), albo kibicom Olimpii są znani z występów na zielonym boisku znajdującym się vis-à-vis cmentarza żołnierzy krasnej armii. Niestety świeżej krwi i spojrzenia z innej perspektywy niż elbląska nie należy się spodziewać. Niewykluczone również, że z zespołem pożegnają się młodzi wychowankowie - Rafałowie Pietrewicz i Lisiecki. O ile ten drugi znacznie spuścił z tonu i ostatnio jest cieniem samego siebie (być może wypożyczenie niżej pozwoliłoby się mu odbudować?), o tyle Pietrewicza byłoby najzwyczajniej w świecie szkoda. Moim zdaniem to ambitny chłopak, który spośród całego grona olimpijskiej młodzieży zaliczył ostatnio duży progres. Z chłopaka, na którego nikt nie stawiał, wyrósł na jednego z podstawowych graczy. Kto jeszcze rok temu by się tego spodziewał? Jedyny minus w jego wypadku to b. duża ilość kartkowych upomnień (bodajże 10 żółtek, 1 czerwień), ale to element, który ulegnie poprawie jeśli tylko będzie dobrze prowadzony i umiejętnie kierowany (w tej chwili górę bierze brak doświadczenia). Dziś jednak w Olimpii jest tak, że każdy zawodnik jest na sprzedaż/do oddania. Byleby zjawił się kontrahent gotowy spełnić określone wymagania.

Strasznie się rozpisałem, a przecież jeszcze nie było pierwszego treningu i tak naprawdę nie wiadomo do końca co w trawie piszczy. Miało być jednak o prezesie, słowo się rzekło, więc dwa słowa sympatycznemu duchownemu poświęcę. Jestem pełen troski i obaw, ale oczywiście życzę wszystkiego najlepszego w budowaniu/utrzymaniu Olimpii. Niestety brakuje mi w dotychczasowym prezesowaniu wyrazistości. Leśnodorski to to nie jest. Pierwszy przykład z brzegu - czemu służyć ma taki "wywiad"? Nic nowego, żadnych konkretów, za to kompletny brak cojones, używając terminologii zaczerpniętej z języka, który ma być niedługo drugim po polskim, wypierając rosyjski, w piłkarskim Elblągu. Aż całe dwa zdania o fiasku inwestycji, która mogłaby stać się dźwignią, kołem napędowym dla klubu. Tak się prezes przejął brakiem nowej areny piłkarskiej? Faktycznie. Flaki z olejem, w dodatku podane przez "dziennikarza", żywotnie zainteresowanego przedstawianiem Olimpii w jak najgorszym świetle, co zresztą systematycznie od dawna czyni. Oczekiwałbym (myślę, że nie tylko ja) jasnego, przejrzystego stanowiska i stanowczych ruchów. Choćby zarysu planów, a nie tekstów w stylu: "chcemy", "ma być", "w przyszłości być może". Dziś Olimpia pozbawiona należytego/obiecanego finansowania, z marnymi perspektywami na przyszłość - brak stadionu=brak rozwoju i możliwości włączenia się w walkę o wyższe cele. Kibice zachodzą w głowę i trzęsą się jak golas na mrozie, na myśl, co może się wydarzyć w przypadku fiaska operacji pt. zachowanie 2 ligi? Niestety ale prezes swoją postawą i zachowaniem nie dodaje pewności siebie i wiary kibicom. Co gorsza, wysyła sprzeczne, często dziwne sygnały, że wspomnę tylko nieszczęsne sformułowanie w temacie herbu Olimpii, który dla prezesa jest kwestią kosmetyczną. Dla niezorientowanych wyjaśnię o co chodzi - swego czasu (jeszcze przed formalnym połączeniem) na spotkaniu z kibicami, obecny prezes dopuścił się grubego kalibru faux paux, dając do zrozumienia, że kwestię herbu Olimpii traktuje marginalnie (wszystko w odpowiedzi na pytanie jednego z kibiców drążącego sprawę prawa własności do historycznego herbu Olimpii, którego właścicielem jest stowarzyszenie kibiców, a nie klub). Niestety prezes uznał tę kwestię za mało istotną. Później próbował rakiem, nieudolnie wycofać się z gafy. Niestety wciąż wydaje się, że jest to dla prezesa kwestia drugorzędna. Jak bowiem zinterpretować załączony obrazek dziwoląga? Prezentacja nowego trenera to zawsze doniosły moment w historii klubu i doskonała okazja do okazania szacunku jaki się ma wobec historii i jego osiągnięć. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tego szacunku jednak brakuje. Tak bowiem należy skomentować wręczenie szalika Olimpii wychowankowi Olimpii bez... herbu Olimpii. Nie wiem czy to dobra droga do budowania silnej marki i wzajemnego zaufania. Wydaje mi się, że nie i coraz bardziej martwię się o faktyczne intencje obecnego sternika Olimpii. Jeśli kwestie, dla wielu fundamentalne, traktowane są tak instrumentalnie, to ciężko być dobrej myśli. Za dużo tych wątpliwości i niedopowiedzeń jak na półrocze szefowania największemu klubowi w województwie. Ktoś powie, że się czepiam, szukam dziury w całym. Ale zapytam inaczej - wyobrażacie sobie coś takiego w innym klubie, który chce być traktowany poważnie, ma szacunek do swojej historii i docenia osiągnięcia poprzednich pokoleń. Mi takie coś nie przyszłoby nigdy do głowy. Nieważne czy to Legia, Lechia, San Lorenzo czy Dinamo Bukareszt wszędzie odpowiedni, uroczysty moment ma adekwatną oprawę. Niestety nie w Elblągu, nie w Olimpii. To bardzo przykre i siłą rzeczy zmusza do refleksji. To moje życzenia dla prezesa na ten rok - więcej refleksji przy podejmowaniu decyzji. Czasem lepiej przystopować, by nie narażać się na śmieszność, a w najlepszym wypadku wzruszenie ramion.

Może gorzkie słowa w stronę prezesa, ale wydaje mi się, że w swojej dotychczasowej działalności mógłby być skuteczniejszy. A jak trzeba funkcjonować w naszym miasteczku i za jakie sznurki pociągać? To dokładnie pokazują ci za miedzą. W momencie kiedy Olimpii po kolei odcinana jest od finansowych źródeł - m.in. obcięcie dotacji o 50% w porównaniu z poprzednim budżetem. Ci zza miedzy potrafią zawalczyć o swoje. Dogorywający i chyba już 3 ligowy klub szykuje sobie miękkie lądowanie ligę niżej, dopinając jak to ma w zwyczaju budżet środkami miejskimi. Dyrektor tego klubu, a przy okazji radny miejski M. Burkhardt załatwił 200 tysięcy dla klubu w ramach tzw. niezbędnych prac inwestycyjnych przy ul. Brzeskiej. Jest tajemnicą poliszynela, że poprzez MOSiR od lat finansowane są rozmaite kwestie w klubie z Krakusa, np. część trenerów grup młodzieżowych jest zatrudniona jako pracownicy MOSiR-u (ale to temat na inne opowiadanie, przy następnej okazji). Bez wsparcia kasą miejską ten twór już dawno by zdechł. W tym przytoczonym przypadku chodzi rzekomo o wyremontowanie pomieszczeń pod hotelem MOSiR, w których mają znaleźć się szatnie i całe zaplecze socjalne. Aż 200 koła na szatnie fiu fiu... Mają rozmach, nie ma co. A przy okazji pytanie dla kogo? Bo przecież nie dla wszystkich chętnych Elblążan. Dlaczego więc po raz kolejny pieniądze miejskie przeznaczane będą na dziwne inwestycje, które służą wybranej, szczupłej grupie uprzywilejowanych. A to wszystko osnute bajką aktualnego prezesa/wiceprezesa/właściciela/wizjonera MMKS Concordia, który puszcza bąki o hiszpańskich inwestorach. Prawie jak w Kielcach LOL!. Większego banialuka dawno nie słyszałem. Skąd w budżecie miejskim środki i jakim prawem przeznaczane są one na cele prywatne pod płaszczykiem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w powiązaniu z jakimś mglistym mariażem polsko-hiszpańskich hohsztaplerów? To się kupy nie trzyma.
Te wszystkie przeciwności i beznadziejny klimat w mieście nie zwalniają jednak szefostwa Olimpii od działania. A może prezes nie milczy, może zabiega, działa, nie przygląda się biernie? Z zacytowanego wyżej "wywiadu" to jednak nie wynika. Ktoś zrobił klubowi wielkie kuku i... trudno, widocznie tak miało być, wszak niezbadane są wyroki boskie. Nurtuje mnie dlaczego nic nie słychać o staraniach Olimpii o większe wsparcie miasta, sponsorów. Może czas powiedzieć głośno to o czym "mówi się na mieście", że Olimpia dostała propozycję długoterminowego związania się z Kompanią Piwowarską (m.in. Tyskie, Lech, Żubr). KP od dłuższego czasu stara się "rozruszać" rynek okołosportowy, a przy okazji dać prztyczka w nos Żywcowi w jego mateczniku. "Specjal" rok po roku zmniejsza dotację na Olimpię, a oferta KP jest podobno zdecydowanie bardziej atrakcyjna, nie tylko jeśli chodzi o same pieniądze, ale również o oferty dla kibiców, akcje promocyjne, pamiątki, etc. Jeśli dużo większa i możniejsza Lechia Gdańsk przesiadła się na "Tyskie", to może warto pójść utartym szlakiem i zrezygnować z jałmużny proponowanej przez "Żywca" via "Specjal". Może warto zaryzykować, pójść "na wojenkę", zawalczyć z tym niezmienionym od lat elbląskim układzikiem. Zabójczym dla Olimpii ekosystemem, który prowadzi do powolnej agonii klubu, gdzie redukowane z roku na rok kwoty "wsparcia" już dawno przekroczyły granicę śmieszności. Czas odłączyć się od tego popsutego respiratora. Więcej odwagi panowie działacze Olimpii. Dość z polityką "nie drażnienia lwa" lansowaną od niepamiętnych czasów przez określonych panów skupionych w tzw. klubie sponsorów. Myślę, że to kibice, w zdecydowanej większości klienci zainteresowanych firm, byliby najlepszym miernikiem nastrojów i oczekiwań względem tego, czy innego sponsora. Od kilku lat obserwuję wśród swoich znajomych może nie gwałtowny, ale systematyczny spadek liczby smakoszów jasnego z pianką spod znaku "Specjala". Nie zmieniła tego nawet PR-owa zagrywka z powrotem herbu Elbląga na naklejkę. Ktoś się po prostu przyzwyczaił, że tak po prostu jest i chyba czas go z tego letargu wyrwać i pokazać, że wcale tak być nie musi. Niestety zamiast informacji o nowych darczyńcach słychać, że kolejne firmy rezygnują z pomagania ZKS-owi. Nie dziwię się. Trend jest jasny i czytelny, a szlak wytyczył pewien były pracownik spółdzielni inwalidów. Szkoda, że klub siedzi cicho, jak dla mnie za cicho. Bo jeśli jakaś organiczna praca jest wykonywana, a wierzę, że jest, to należy o tym mówić, działać bardziej transparentnie. Tak, by kibice wiedzieli i widzieli jaka robota została zrobiona, by potem po ewentualnym sukcesie/fiasku mogli należycie ją ocenić.

Jak widać każda metoda, która daje źródło dochodu dla klubu jest dobra. Nieważne jak, ważne że się udało. Przykład tych zza miedzy i 200 tysięcy z kasy miejskiej blednie on jednak przy numerze jednego pana, elbląskiego biznesmena, lobbysty i polityka. Nazwijmy go panem J., który realizuje się na polu sportowym jako prezes/sponsor/szara eminencja w ekstraklasowym klubie w naszym mieście. Otóż pan ten, posiadający rozmaite koligacje oraz możliwości tu i ówdzie (chodzi w tym przypadku o pewną partię polityczną, pod której przemożnym wpływem wszyscy się niestety znajdujemy), pewnego razu złożył na ręce miłośnika pływania tzw. propozycję nie do odrzucenia. W największym skrócie sprowadzała się ona do tego - miłośnik pływania dzięki wstawiennictwu tego pana u pana P. w centrali warm-maz. otrzyma z powrotem środki, które pierwotnie miały być przeznaczone na stadion, ale pan J. oczekiwał czegoś w zamian. Chodziło o skromne 300 tys. zł dla klubu, który ten pan raczy "sponsorować", wypełniając tym samym swoje powołanie/hobby. Oczywiście nie z rzeczonej dotacji, ale w jakiś inny, dozwolony prawem sposób. Prosty, logiczny układ. Kasa wraca, ale pod pewnym warunkiem, który należy spełnić. I tak z polecenia miłośnika pływania jedna ze spółek miejskich, na czele której stoi powiedzmy pan G. (kolega ze szkoły miłośnika pływania) przelewa wymaganą kwotę, a w drugą stronę wraca pierwotna kasa na stadion (uszczuplona o 1 500 000, które przeznaczone na coś innego, gdzieś indziej). Lekko, łatwo i przyjemnie robi się interesy w naszym mieście? A pewnie że tak! I to ponad podziałami. Pełen pluralizm. Teraz już wiecie skąd takie "przeczucie" graniczące w zasadzie z pewnością przebijające we wszelkich możliwych wystąpieniach miłośnika pływania w kwestii powrotu środków UE do Elbląga. Przecież "nasza" oferta od początku była najlepsza! Jasne panie specjalisto od dryfowania.

I jeszcze na koniec dla wszystkich entuzjastów talentów strategiczno-wizjonerskich miłośnika pływania. Ku przestrodze! Dziś w Elblągu trzeba dołożyć 9-10 mln zł. Full kasy, znając życie kwota jest niedoszacowana i ostatecznie wkład własny miasta wzrośnie o parę baniek. Wydaje się, że tak biedne i katastrofalnie zadłużone miasto (o czym krótko, ale namiętnie tuż po referendum przekonywał wszystkich miłośnik pływania) może nie dać rady. A wtedy co? W Słupsku, który ma zbliżony do Elbląga potencjał, zrobił się niezły burdel. Śmiem wątpić, że w Elblągu będzie inaczej. No chyba, że od początku ktoś nie mówił prawdy i kasa na stadion była, tylko nie było woli jego realizacji. Coraz bardziej wydaje mi się, że tak właśnie się stało. A tak w ogóle - jesteśmy w tym samym miejscu, co rok temu ze stadionem. Jest kasa (podobno), jest super projekt (jak najbardziej). Czekamy na wbicie pierwszej łopaty i wjazd koparek. Tym razem się doczekamy?

A z ostatniej chwili trochę śmiesznie - były eks-olimpijczyk Szymon Szałachowski w Concordii. Jako asystent "Taty". Jest tata, to musi być mama. Przecież to jasne.

*Wierzę, że nikt się w tej plątaninie nie zagubił :-) i zdołał dobrnąć do końca wyłapując sens z tej pisaniny. Pozdrawiam

1 komentarz:

  1. Napisałes szalika Olimpii ,ale chyba sam do końca nie wiesz ze to co wreczył ksiadz to nie jest nawet szalik O.E .Jest to jakaś barwówka o kolorach zbliżonych do barw Olimpii.Każdy kibic Olimpii wie ze barwy na szalu powinny być Ż-B-N -Ż-B-N poczatek żółty a koniec niebieski , a nie Ż-B-N-B-Ż-B-N.Co by tu nie mówić wstyd dla klubu że kupuje pseudoszale u Szopy zamiast u kibiców co te barwy pielengnują.

    OdpowiedzUsuń

Komentuj kulturalnie. Dziękuję :-)