Rzekło się mówić o takich meczach "z dużej chmury, mały deszcz". Deszcz jednak (ten prawdziwy) nie był wcale taki mały. Był na tyle mocny, że skutecznie uniemożliwił grę w piłkę. To na samym starcie był handicap dla drużyny, która w zamyśle od początku miała się wyłącznie bronić, szukając szans w kontrach. A, że jeszcze na początku psim swędem udało się jej trafić, to nie ma się co dziwić, że "gra" wyglądała, jak wyglądała. Dobrze, że Anton zdołał doprowadzić do remisu i został chociaż punkt. Choć zdecydowanie niedosyt i kac po meczu zostaje. Kibice na pewno nie tak wyobrażali sobie ten mecz. Szkoda zmarnowanych sytuacji, szkoda, że znów Olimpia nie potrafiła ograć słabszego rywala.
Niestety po raz kolejny boleśnie, na własnej skórze, przekonaliśmy się, w jakim stanie jest elbląska infrastruktura sportowa. Nieprzychylna aura sprawiła, że płyta boiska w zasadzie nie nadawała się do gry. Od razu sprostujmy - to nie tak, że Elbląg nawiedziła niespotykana fala opadów deszczu. Nie był to armageddon, żadna katastrofa. Nic z tych rzeczy. Po prostu jakiś czas popadało, co w okresie roku, w którym jesteśmy, jest sprawą raczej normalną i na Agrykola 8 zrobił się basen. Co prawda płytki, ale woda zalegała praktycznie na całym placu. Czy o takim basenie myślał ten, co finansuje inwestycje sportowe w Olsztynie? Jeśli tak, to gratulacje, bo inwestycja przebiegła zdecydowanie szybciej niż zakładano i w zasadzie bez żadnych nakładów finansowych. Chylę więc czoła, przyznaję, że nie zrozumiałem na początku intencji tego, co finansuje inwestycje sportowe w Olsztynie, jego przezorności i wyobraźni. Brawo A na poważnie, to jest to po raz kolejny powód do wstydu dla naszego miasta, wstydu potężnego. Aż nieprawdopodobne, że w XXI wieku mecze piłkarskie odbywają się w takich warunkach. Przecież opad nie był tak duży, by uniemożliwił odprowadzenie wody. To nie była ulewa, jak na ME2012 w Kijowie, przed Ukraina - Francja. Tyle, że płyta przy A8 nie ma należytego drenażu, który potrafiłby odebrać w określonym czasie nadmiar wody. Nie ma i w najbliższym czasie mieć nie będzie. A trybuny? Obraz nędzy i rozpaczy. Garstka najwierniejszych, którzy zdecydowali się obejrzeć Olimpię w akcji "w nagrodę" na koniec przemokła do suchej nitki. Jeszcze raz pokonała wszystkich pogoda. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Szans na poprawę w najbliższym czasie nie ma. Będzie padał deszcz, będziemy mokli. Nic dziwnego, że takie warunki infrastrukturalne nie zachęcają do odwiedzenia Agrykola 8. Przy innej pogodzie, a na pewno inny stadionie, tak przy zadaszonym, nowoczesnym obiekcie, była szansa, by dzisiejszy mecz obejrzało przynajmniej tylu kibiców, co ten. Dziś możemy pomarzyć. Nie wszyscy mają tyle samozaparcia, by marznąć i moknąć ponad 90, albo tak jak dziś 130 minut.
Olimpia opuściła po tej kolejce fotel lidera na rzecz Stali Stalowa Wola, od której była minimalnie słabsza (akurat przebieg meczu tego nie wskazywał) w bezpośredniej konfrontacji. Niewykluczone, że w niedzielę na szczyt wdrapią się suwalskie Wigry, które grają z beniaminkiem z Zambrowa, i które Olimpię akurat zmiotły w pył 3-0. Za tydzień ciężki wyjazd do bardzo solidnej Stali Rzeszów, którą prowadzi trener zajmujący w moim prywatnym rankingu jedno z czołowych miejsc. Mówiąc wprost będzie bardzo ciężko. Tym ciężej, że powoli dają znać o sobie problemy Olimpii z króciutką ławką. Umówmy się, zmiany w ostatnim meczu były wymuszone, a żaden ze zmienników nie zapisał się na plus. Brak Kiriła Raduszko, Marka Paprockiego, a w sobotę kapitana Tomasza Lewandowskiego był odczuwalny. Także cieszmy się tymi wywalczonymi dotychczas punktami, poszanujmy także dzisiejszy jeden, bo w kolejnych meczach, biorąc pod uwagę sytuację kadrową zespołu, będzie bardzo trudno o kolejne. Grunt, by nie wypaść poza pierwszą ósemkę. Jest czub tabeli, a o to przecież chodziło.
Niestety po raz kolejny boleśnie, na własnej skórze, przekonaliśmy się, w jakim stanie jest elbląska infrastruktura sportowa. Nieprzychylna aura sprawiła, że płyta boiska w zasadzie nie nadawała się do gry. Od razu sprostujmy - to nie tak, że Elbląg nawiedziła niespotykana fala opadów deszczu. Nie był to armageddon, żadna katastrofa. Nic z tych rzeczy. Po prostu jakiś czas popadało, co w okresie roku, w którym jesteśmy, jest sprawą raczej normalną i na Agrykola 8 zrobił się basen. Co prawda płytki, ale woda zalegała praktycznie na całym placu. Czy o takim basenie myślał ten, co finansuje inwestycje sportowe w Olsztynie? Jeśli tak, to gratulacje, bo inwestycja przebiegła zdecydowanie szybciej niż zakładano i w zasadzie bez żadnych nakładów finansowych. Chylę więc czoła, przyznaję, że nie zrozumiałem na początku intencji tego, co finansuje inwestycje sportowe w Olsztynie, jego przezorności i wyobraźni. Brawo A na poważnie, to jest to po raz kolejny powód do wstydu dla naszego miasta, wstydu potężnego. Aż nieprawdopodobne, że w XXI wieku mecze piłkarskie odbywają się w takich warunkach. Przecież opad nie był tak duży, by uniemożliwił odprowadzenie wody. To nie była ulewa, jak na ME2012 w Kijowie, przed Ukraina - Francja. Tyle, że płyta przy A8 nie ma należytego drenażu, który potrafiłby odebrać w określonym czasie nadmiar wody. Nie ma i w najbliższym czasie mieć nie będzie. A trybuny? Obraz nędzy i rozpaczy. Garstka najwierniejszych, którzy zdecydowali się obejrzeć Olimpię w akcji "w nagrodę" na koniec przemokła do suchej nitki. Jeszcze raz pokonała wszystkich pogoda. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Szans na poprawę w najbliższym czasie nie ma. Będzie padał deszcz, będziemy mokli. Nic dziwnego, że takie warunki infrastrukturalne nie zachęcają do odwiedzenia Agrykola 8. Przy innej pogodzie, a na pewno inny stadionie, tak przy zadaszonym, nowoczesnym obiekcie, była szansa, by dzisiejszy mecz obejrzało przynajmniej tylu kibiców, co ten. Dziś możemy pomarzyć. Nie wszyscy mają tyle samozaparcia, by marznąć i moknąć ponad 90, albo tak jak dziś 130 minut.
Olimpia opuściła po tej kolejce fotel lidera na rzecz Stali Stalowa Wola, od której była minimalnie słabsza (akurat przebieg meczu tego nie wskazywał) w bezpośredniej konfrontacji. Niewykluczone, że w niedzielę na szczyt wdrapią się suwalskie Wigry, które grają z beniaminkiem z Zambrowa, i które Olimpię akurat zmiotły w pył 3-0. Za tydzień ciężki wyjazd do bardzo solidnej Stali Rzeszów, którą prowadzi trener zajmujący w moim prywatnym rankingu jedno z czołowych miejsc. Mówiąc wprost będzie bardzo ciężko. Tym ciężej, że powoli dają znać o sobie problemy Olimpii z króciutką ławką. Umówmy się, zmiany w ostatnim meczu były wymuszone, a żaden ze zmienników nie zapisał się na plus. Brak Kiriła Raduszko, Marka Paprockiego, a w sobotę kapitana Tomasza Lewandowskiego był odczuwalny. Także cieszmy się tymi wywalczonymi dotychczas punktami, poszanujmy także dzisiejszy jeden, bo w kolejnych meczach, biorąc pod uwagę sytuację kadrową zespołu, będzie bardzo trudno o kolejne. Grunt, by nie wypaść poza pierwszą ósemkę. Jest czub tabeli, a o to przecież chodziło.
Witam ! Czy byłaby możliwość opublikowania tego wpisu z bloga w niezmienionej formie w serwisie elblag.net ? Jeśli tak, to proszę o potwierdzenie na artur@idealmedia.pl i podanie nicka / imienia i nazwiska do podpisu autora.
OdpowiedzUsuńOdpisałem na podany adres email. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń