Olimpia przegrała z Cartusią Kartuzy (3 liga) 1:2. Pal licho, bo to w końcu sparing, ale... No właśnie. Nie przystoi zespołowi, który chce się liczyć w 1 lidze, ma walczyć o utrzymanie tej ligi, przegrać ze średniakiem czwartego poziomu rozgrywek. Co by nie mówić, to jest to jakiś powód może nie do wstydu, ale już do pewnego zaniepokojenia na pewno. Tym większego, że gra była daleka od oczekiwanej. Zarówno przez trenerów, jak i kibiców. Kartuzianie na tzw. żyle powalczyli, pobiegali i wyjechali z Elbląga w wyśmienitych nastrojach. Niestety, kibice Olimpii powodów na radości nie mają.
Obrońcy powiedzą. Przegrali, bo nie grał Szamotulski. Do tej pory grał w trzech meczach i Olimpia zachowała za każdym razem czyste konto. Prawda, jasne. Ale też nie przeceniajmy roli doświadczonego bramkarza. Przyjdzie liga, przyjdą mecze o stawkę, Szamotulski jest tylko człowiekiem i będzie Olimpia gole traciła. Co należy zrobić, by działo się to jak najrzadziej, a przede wszystkim, by Olimpia strzelała bramki? Przynajmniej o jedną więcej od tych straconych. Niestety w środę było z tym kiepściutko. Co prawda "momenty" były, ale brakło wykończenia. Zabrakło też dokładności w rozegraniu piłki, szybkości, pomysłu na grę i chyba, co najbardziej boli, zaangażowania. Ten mecz do złudzenia przypominał ostatnie starcie typowanej do mistrzostwa Polski Legii, która liczyła (przeliczyła się!), że na stojąco ogra zdeterminowanego Górnika. Legia boleśnie się przekonała, że tak się nie da. Olimpia nieco mniej boleśnie (bo to w końcu sparing), ale również sprawdziła, że nikt się przed nią nie położy. Taki zimny prysznic po kilku niezłych grach kontrolnych zdecydowanie ekipie Olega Raduszki się przyda. Dość ochów i achów, pamiętać trzeba cały czas, że należy ostro zasuwać. I na treningach i przede wszystkim na boisku. Nawet wtedy, a może tym bardziej wtedy, kiedy nie idzie, kiedy wszystko i wszyscy są przeciwko. Tak jak w środę, kiedy przeciwko Olimpii był pan boczny sędzia. Tylko on widział spalonego przy bramce "Paciego". Choć ja bym dyskutował nawet przy pierwszym trafieniu Chałasa. Jeśli "kręcą" nas w Elblągu "nasi" sędziowie, to co to się będzie w lidze działo? I właśnie w takich warunkach Olimpia powinna "spiąć poślady" i pokazać, że jest mocna. Przede wszystkim powinno być widać, że się panom piłkarzom chce. Niestety, tego w środę widać nie było, co niżej podpisanego najbardziej smuci. Bardziej niż zmarnowane "setki". Do roboty panowie. Za niespełna miesiąc mecz o 6 punktów w Płocku. Pobudka!
czwartek, 23 lutego 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj kulturalnie. Dziękuję :-)