Poprzednie dywagacje poświęciłem na spekulacje odnośnie zapowiadanych transferów do Olimpii i okazało się, że były to tylko plotki, nie mające kompletnie żadnego pokrycia w faktach. O innych zawodnikach się mówiło, inni się przy Agrykola pojawili. W zasadzie można by zaryzykować stwierdzenie, że stało się dobrze, bo tamte przymiarki w zaledwie niespełna połowie nastrajały optymistycznie. Co prawda nie ma Damiana Sędziaka, ale jest Mateusz Kołodziejski. Nie doszło do zatrudnienia Łukasza Trudnosa, za to będzie Radosław Kuć. Paweł Jurgielewicz za Artura Łazara (obaj w CV jako ostatnie miejsce pracy mają wpisany ŁKS Łomża) – to chyba zmiany na plus? Jak zawsze w takich sytuacjach można powiedzieć "czas pokaże". Więc spokojnie czekamy. Na razie za nami dwa sparingi, oba wygrane. Teraz mecz z warszawską Legią. Smaczek tegorocznych przygotowań. Więc się delektujmy.
Coś co przykuło moją uwagę i spowodowało, że zmusiłem się do popełnienia niniejszego tekstu, to fakt odejścia z Olimpii (definitywnego odejścia!) Michała Tomczyka. Nie to żebym do faceta coś miał, absolutnie. Powiem więcej – jak wielu spośród bywalców stadionu przy Agrykola od samego początku wierzyłem i liczyłem, że wreszcie wybuchnie talent "Baryły", że sympatyczny, ale od paru lat wyłącznie dobrze się zapowiadający się napastnik Michał T. wreszcie wszystkich olśni. Czekałem, czekałem i doczekałem... transferu do Concordii. Informację wczoraj przyniosła strona www.e-olimpia.com, redaktorzy której przytoczyli również statystyki Tomczyka. No i tu jest cały, jak się to mówi, pies pogrzebany. Okazuje się bowiem, że Tomczyk w Olimpii strzelił UWAGA: 1 (słownie: jedną) bramkę, a zagrał w ponad 30 meczach. Sam przecierałem oczy ze zdumienia gdy to przeczytałem, zadałem sobie nieco trudu i sprawdziłem dostępne na w/w stronie statystyki i w nich jak wół stoi, że jest to prawda. Jeśli są one wiarygodne (a nie widzę powodu, dla którego założyć, że tak nie jest), to w Olimpii byli zawodnicy, którzy zagrali 1/5 tego co Michał T., a zdołali zgromadzić dużo pokaźniejszy (o 100% większy) dorobek bramkowy, a mimo to, bardzo szybko im podziękowano, jako tym, którzy nie rokują większych nadziei. Michał, jako wychowanek, "od zawsze" był młodym, zdolnym, dobrze zapowiadającym się adeptem piłkarstwa w Olimpii, czasem wybiegał na boisko i tyle. Niestety wszystko, co pozwalało sądzić, że wkrótce jego talent ukaże się szerszemu audytorium, z pożytkiem dla żółto-biało-niebieskich barw, prezentował jedynie w lidze halowej grając dla jednego z miejskich piekarzy. Po wejściu na boisko w meczu ligowym stawał się jakiś dziwnie zagubiony, miotał się na placu, często gęsto grając "z rywalami", zamiast z kolegami z drużyny. Taki typowy jeździec bez głowy, do tego znikła gdzieś jego przebojowość, szybkość, a i z jedynej zachowanej zalety – uderzenia jak z armaty prostym podbiciem – zapomniał zrobić kiedykolwiek w rozgrywkach ligowych użytek. Jeden gol przed blisko dwoma laty w meczu z nomen omen Concordią, tyle że Piotrków Trybunalski, dobitnie podsumowuje nieudany pobyt Michała T. przy A8. Dlatego uważam, że działaczom Olimpii akurat w tym przypadku należy się duża wódka. Sprzedanie, nie ważne za jaką kwotę, ale znalezienie chętnego na zakup zawodnika - napastnika, który strzela raz na dwa lata, jest nie lada wyczynem. BRAWO!
Coś co przykuło moją uwagę i spowodowało, że zmusiłem się do popełnienia niniejszego tekstu, to fakt odejścia z Olimpii (definitywnego odejścia!) Michała Tomczyka. Nie to żebym do faceta coś miał, absolutnie. Powiem więcej – jak wielu spośród bywalców stadionu przy Agrykola od samego początku wierzyłem i liczyłem, że wreszcie wybuchnie talent "Baryły", że sympatyczny, ale od paru lat wyłącznie dobrze się zapowiadający się napastnik Michał T. wreszcie wszystkich olśni. Czekałem, czekałem i doczekałem... transferu do Concordii. Informację wczoraj przyniosła strona www.e-olimpia.com, redaktorzy której przytoczyli również statystyki Tomczyka. No i tu jest cały, jak się to mówi, pies pogrzebany. Okazuje się bowiem, że Tomczyk w Olimpii strzelił UWAGA: 1 (słownie: jedną) bramkę, a zagrał w ponad 30 meczach. Sam przecierałem oczy ze zdumienia gdy to przeczytałem, zadałem sobie nieco trudu i sprawdziłem dostępne na w/w stronie statystyki i w nich jak wół stoi, że jest to prawda. Jeśli są one wiarygodne (a nie widzę powodu, dla którego założyć, że tak nie jest), to w Olimpii byli zawodnicy, którzy zagrali 1/5 tego co Michał T., a zdołali zgromadzić dużo pokaźniejszy (o 100% większy) dorobek bramkowy, a mimo to, bardzo szybko im podziękowano, jako tym, którzy nie rokują większych nadziei. Michał, jako wychowanek, "od zawsze" był młodym, zdolnym, dobrze zapowiadającym się adeptem piłkarstwa w Olimpii, czasem wybiegał na boisko i tyle. Niestety wszystko, co pozwalało sądzić, że wkrótce jego talent ukaże się szerszemu audytorium, z pożytkiem dla żółto-biało-niebieskich barw, prezentował jedynie w lidze halowej grając dla jednego z miejskich piekarzy. Po wejściu na boisko w meczu ligowym stawał się jakiś dziwnie zagubiony, miotał się na placu, często gęsto grając "z rywalami", zamiast z kolegami z drużyny. Taki typowy jeździec bez głowy, do tego znikła gdzieś jego przebojowość, szybkość, a i z jedynej zachowanej zalety – uderzenia jak z armaty prostym podbiciem – zapomniał zrobić kiedykolwiek w rozgrywkach ligowych użytek. Jeden gol przed blisko dwoma laty w meczu z nomen omen Concordią, tyle że Piotrków Trybunalski, dobitnie podsumowuje nieudany pobyt Michała T. przy A8. Dlatego uważam, że działaczom Olimpii akurat w tym przypadku należy się duża wódka. Sprzedanie, nie ważne za jaką kwotę, ale znalezienie chętnego na zakup zawodnika - napastnika, który strzela raz na dwa lata, jest nie lada wyczynem. BRAWO!
Strzelić 100% bramek więcej niż Tomczyk, to nie problem. W końcu to tylko 2 gole... :-) PS Prosiłbym o publikowanie swoich przemyśleń nt. OE znacznie częściej. Już się nie mogłem doczekać nowego posta.
OdpowiedzUsuńextra blog..najlepszy jaki widzialem narazie...Jezeli bedziesz czesciej pisal posty ja bede czesciej odwiedzal twoj blog... pozdro
OdpowiedzUsuń