poniedziałek, 24 listopada 2008

To wszystko SPECJALnie dla nas?

Niby nic się nie stało. W jednym z klubów II ligi prezesem został facet, który zarabia pieniądze w firmie, która od jakiegoś czasu jest jednym ze sponsorów, prawie strategicznym, Olimpii. Co to w sumie nas obchodzi? Jeśli gość sumiennie wywiązuje się za zawodowych obowiązków, do których należy również współpraca z Olimpią Elbląg, to nie powinno interesować nas, co robi on w czasie wolnym. Niestety z obiektywnych powodów musi i akurat mnie interesuje. Otóż gość nazywa się Grzegorz Koprucki (brat grającego onegdaj u nas Arka) i nie tak dawno został prezesem OKS 1945 Olsztyn (kiedyś ten klub nosił jednoznacznie kojarzącą się nazwę Stomil).

O ile on nie widzi w tym nic zdrożnego, wszak jest rodowitym olsztynianinem, zapewne kibicem lokalnej drużyny piłkarskiej, w której w dodatku gra członek jego najbliższej rodziny, o tyle dziwne, że żadnych obiekcji nie zgłasza elbląski klub na czele z prezesem sekcji piłkarskiej Maciejem Romanowskim. Nie trafiają do mnie wypowiadane ustami prezesa niby argumenty, że dotychczasowa współpraca układa się znakomicie i nic nie wskazuje na to, by w przyszłości miało to ulec zmianie. Jest przecież dobra umowa, która jest przestrzegana, BLA BLA BLA. Przecież to jest istne kuriozum, że na czele jednego z dwóch rywalizujących ze sobą klubów (bo tak będzie po lipcu 2009 r.) stoi człowiek po części odpowiedzialny za rozdysponowywanie pomiędzy te kluby funduszy pochodzących od jednego ze sponsorów. Człowiek, który w imieniu sponsora podpisuje umowy z tymi klubami, który ma ogromny kształt na te kontrakty i poszczególne zapisy w nich zawarte. To tak jakby prezesem Realu Madryt został szef marketingu np. PEPSICO Ltd., która to firma sponsoruje również Barcelonę, a od którego to decyzji i podpisu zależy zawarcie umowy sponsorskiej z klubem z Katalonii (darujcie to zestawienie klubowe, chodzi jedynie o wykazanie niemożności pogodzenia tych dwóch funkcji). Rozumiem radość prezesa, że to p. Koprucki "za pięć dwunasta" znalazł środki na wykupienie z Olimpii brata, bo zimą odszedłby za darmo. Pewnie, ale zrobił to mając na uwadze interes olsztyński, bo przecież Arek trafił do Olsztyna, a nie do Piotrkowa czy Łodzi. Może i chwilowo Olimpii ta transakcja była na rękę, ale summa summarum "do przodu" jest OKS, który za "parę groszy" pozyskał bardzo dobrego piłkarza (osłabiając przy tym sportowo rywala), piłkarza którego nazwisko i rodzinne koligacje powodują, że nowa umowa sponsorska, która zostanie podpisana w czerwcu bądź lipcu 2009 roku będzie o wiele korzystniejsza od obecnej, o kontrakcie SPECJAL – Olimpia nie wspominając. Stare polskie przysłowie mówi o koszuli bliższej ciału i doskonale pasuje do opisu obecnej sytuacji.

Daleki jestem od wszczynania jakiejkolwiek krucjaty przeciw sponsorowi, czy p. Kopruckiemu. Nie jest też tak, że do ludzi z tamtego miasta pałam jakąś szczególną niechęcią, nie mam ku temu żadnych powodów, no może wyłączając osobę, której w Olimpii być nie powinno nigdy czyli Z. Kieżuna. To właśnie ten jegomość nauczył mnie tego, by w kontaktach z tamtejszą ludnością zachować daleko posuniętą ostrożność, przytomność umysłu i zdrowy rozsądek. Dziś sponsor jest taki, na jakiego nas stać i ok. Ale należy domagać się z pełną konsekwencją realizacji umowy biznesowej, a kto wie, czy nie należałoby jej renegocjować, tak by choć przypominała tą, którą olsztyński klub zawrze ze Specjalem latem przyszłego roku. Wszystko po to, by do drugoligowych rozgrywek sezonu 2009/10 oba kluby przystępowały z identycznym wsparciem sponsora, który to w Elblągu, a nie Olsztynie, ma jeden ze swoich browarów. Wszystko w myśl sportowej rywalizacji, gry fair i wzajemnej owocnej współpracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj kulturalnie. Dziękuję :-)