W pierwszym momencie po przeczytaniu wiadomości, że ekipa rządząca sekcją piłką na Agrykola chce sprzedać Piotrka Trafarskiego do Ruchu Wysokie Mazowieckie pomyślałem - oni chyba naprawdę poupadali na głowy. Ale po głębszej refleksji, nie dochodzę już do tak drastycznych, jednoznacznych wniosków. Uważam, że przed działaczami Olimpii trudna decyzja - czy zostawić najlepszego napastnika w drużynie, czy zainkasować sporą kwotę odstępnego i rozejrzeć się za znalezieniem godnych następców. Zaznaczam - ani jedno, ani drugie wyjście nie gwarantuje sukcesu.
Zacznę od tego, że według mnie odejście "Trafara" byłoby pierwszym odejściem wartościowego zawodnika. Nie to co pożegnani bez większego żalu Mazurkiewicz i Fedoruk, nie wspominając już o niewypale Matusewiczu.
Znajdą się jednak na pewno tacy, którzy stwierdzą, że 6 goli strzelonych jesienią to mało i skoro zgłosił się klub o dużych możliwościach finansowych, a takim jest Ruch Wysokie Mazowieckie, to transakcji należy dokonać natychmiast, a dopiero potem ewentualnie się martwić co dalej. Tyle, że po pierwsze wątpliwe, by Ruch teraz (w ogóle) chciał zapłacić 100 tysięcy złotych odstępnego. Po wtóre, tak na dobrą sprawę nie wiadomo, jak Trafarski zagra wiosną i ile w zbliżającej się rundzie strzeli bramek. Zakładam, nie bezpodstawnie, że o 100% poprawi swoją skuteczność (a to jest w stanie zrobić, wszyscy pamiętamy Olsztyn i kolejne spotkania, kiedy Trafarowi nic “nie chciało“ wpaść, a do sytuacji dochodził z dziecinną łatwością) i spokojnie może podwoić swój dorobek bramkowy. To plus 6 bramek z jesieni dałoby razem 18 bramek. To już jest wynik! Jeśliby te gole przy okazji pomogły Olimpii "załapać" się do pierwszej szóstki ligi, to za "Trafara" można krzyknąć więcej niż wpisana w kontrakt "stówka" i sam zawodnik nie musiałby odchodzić do innego trzecioligowca, a szukać swego szczęścia wyżej w ligowej hierarchii. Swój optymizm dotyczący lepszej skuteczności Trafarskiego wiosną opieram choćby na tym, że Olimpia przed startem rundy rewanżowej ma zostać poważnie wzmocniona, takie bynajmniej są deklaracje działaczy. Wówczas trener będzie mógł zmodyfikować taktykę, tak by z przodu nie miotał się jeden, osamotniony Trafarski, a grała ze sobą dwójka solidnych napadziorów. Wtedy o bramki powinno być zdecydowanie łatwiej.
Jest też oczywiście tzw. druga strona medalu. Zapowiedzi zapowiedziami, a życie życiem. Z ofensywy transferowej Olimpii nic nie wyjdzie i Trafarski pozostanie z konieczności, a nie swojego wyboru, przy Agrykola. Co się wówczas może wydarzyć? Ano to, co dzieje się w analogicznych sytuacjach, gdy zawodnik dogadany jest już z innym klubem, a musi jeszcze przez jakiś czas świadczyć usługi na rzecz innego (gorszego?) pracodawcy. Nie polepszy swojego dorobku bramkowego, a na pewno nie w takiej mierze w jakiej pisałem kilka wersów wyżej. Najważniejsze dla niego będzie przede wszystkim to, by nie nabawić się kontuzji (wcale się nie będę dziwił), by pechowo nie przegrać swojej życiowej szansy na transfer. Brak goli, słabsza dyspozycja, a co za tym idzie mniejsza pomoc drużynie, która na mecie sezonu zajmie pozycję niższą od szóstej. Wobec tego cena za zawodnika drastycznie spadnie. Klub pozbawiony dochodów, które trafiłyby do kasy w razie awansu, szuka oszczędności w każdym możliwym miejscu. Pierwszym, który będzie mógł z tego skorzystać będzie właśnie Trafarski - za dobry i za drogi na 4 ligę. Tyle, że wtedy cena za zawodnika będzie diametralnie inna, niższa od obecnej.
Co w tej sytuacji należy zrobić? Włodarze piłkarskiej Olimpii mają teraz nielada zagwozdkę. A czas nagli.
PS. Najlepszym dla kibica Olimpii rozwiązaniem byłoby wzmocnienie drużyny już teraz, awans o ligę wyżej. Lepszy wynik sportowy, to większe zainteresowanie i możliwość pozyskania środków na funkcjonowanie. A wtedy nikt by już nie myślał o sprzedawaniu jednego z najlepszych zawodników. Trafarski, podobnie jak pozostali koledzy, dostałby w czerwcu podwyżkę i przygotowywał się do gry w nowej 2 lidze, wszak ma kontrakt do czerwca 2009 roku. Czy takie rozwiązanie jest możliwe? W myśl maksymy, że nie ma rzeczy niemożliwych - na pewno tak :-)
Zacznę od tego, że według mnie odejście "Trafara" byłoby pierwszym odejściem wartościowego zawodnika. Nie to co pożegnani bez większego żalu Mazurkiewicz i Fedoruk, nie wspominając już o niewypale Matusewiczu.
Znajdą się jednak na pewno tacy, którzy stwierdzą, że 6 goli strzelonych jesienią to mało i skoro zgłosił się klub o dużych możliwościach finansowych, a takim jest Ruch Wysokie Mazowieckie, to transakcji należy dokonać natychmiast, a dopiero potem ewentualnie się martwić co dalej. Tyle, że po pierwsze wątpliwe, by Ruch teraz (w ogóle) chciał zapłacić 100 tysięcy złotych odstępnego. Po wtóre, tak na dobrą sprawę nie wiadomo, jak Trafarski zagra wiosną i ile w zbliżającej się rundzie strzeli bramek. Zakładam, nie bezpodstawnie, że o 100% poprawi swoją skuteczność (a to jest w stanie zrobić, wszyscy pamiętamy Olsztyn i kolejne spotkania, kiedy Trafarowi nic “nie chciało“ wpaść, a do sytuacji dochodził z dziecinną łatwością) i spokojnie może podwoić swój dorobek bramkowy. To plus 6 bramek z jesieni dałoby razem 18 bramek. To już jest wynik! Jeśliby te gole przy okazji pomogły Olimpii "załapać" się do pierwszej szóstki ligi, to za "Trafara" można krzyknąć więcej niż wpisana w kontrakt "stówka" i sam zawodnik nie musiałby odchodzić do innego trzecioligowca, a szukać swego szczęścia wyżej w ligowej hierarchii. Swój optymizm dotyczący lepszej skuteczności Trafarskiego wiosną opieram choćby na tym, że Olimpia przed startem rundy rewanżowej ma zostać poważnie wzmocniona, takie bynajmniej są deklaracje działaczy. Wówczas trener będzie mógł zmodyfikować taktykę, tak by z przodu nie miotał się jeden, osamotniony Trafarski, a grała ze sobą dwójka solidnych napadziorów. Wtedy o bramki powinno być zdecydowanie łatwiej.
Jest też oczywiście tzw. druga strona medalu. Zapowiedzi zapowiedziami, a życie życiem. Z ofensywy transferowej Olimpii nic nie wyjdzie i Trafarski pozostanie z konieczności, a nie swojego wyboru, przy Agrykola. Co się wówczas może wydarzyć? Ano to, co dzieje się w analogicznych sytuacjach, gdy zawodnik dogadany jest już z innym klubem, a musi jeszcze przez jakiś czas świadczyć usługi na rzecz innego (gorszego?) pracodawcy. Nie polepszy swojego dorobku bramkowego, a na pewno nie w takiej mierze w jakiej pisałem kilka wersów wyżej. Najważniejsze dla niego będzie przede wszystkim to, by nie nabawić się kontuzji (wcale się nie będę dziwił), by pechowo nie przegrać swojej życiowej szansy na transfer. Brak goli, słabsza dyspozycja, a co za tym idzie mniejsza pomoc drużynie, która na mecie sezonu zajmie pozycję niższą od szóstej. Wobec tego cena za zawodnika drastycznie spadnie. Klub pozbawiony dochodów, które trafiłyby do kasy w razie awansu, szuka oszczędności w każdym możliwym miejscu. Pierwszym, który będzie mógł z tego skorzystać będzie właśnie Trafarski - za dobry i za drogi na 4 ligę. Tyle, że wtedy cena za zawodnika będzie diametralnie inna, niższa od obecnej.
Co w tej sytuacji należy zrobić? Włodarze piłkarskiej Olimpii mają teraz nielada zagwozdkę. A czas nagli.
PS. Najlepszym dla kibica Olimpii rozwiązaniem byłoby wzmocnienie drużyny już teraz, awans o ligę wyżej. Lepszy wynik sportowy, to większe zainteresowanie i możliwość pozyskania środków na funkcjonowanie. A wtedy nikt by już nie myślał o sprzedawaniu jednego z najlepszych zawodników. Trafarski, podobnie jak pozostali koledzy, dostałby w czerwcu podwyżkę i przygotowywał się do gry w nowej 2 lidze, wszak ma kontrakt do czerwca 2009 roku. Czy takie rozwiązanie jest możliwe? W myśl maksymy, że nie ma rzeczy niemożliwych - na pewno tak :-)
TRAFAR ZOSTAN
OdpowiedzUsuń