wtorek, 20 listopada 2012

Dziwna liga, dziwna Olimpia

No i mamy finisz jesieni. Jesieni, po której pozostaje duży niedosyt. Olimpia zagrała myślę na 50 procent możliwości i jakieś 10-20 procent oczekiwań kibiców. Aż 9 remisów w 17 meczach mówi samo za siebie. Gdyby tylko trzy/cztery z pięciu zremisowanych spotkań przy Agrykola rozstrzygnąć na swoją korzyść (oprócz remisu z Puszczą, w każdym z pozostałych meczów to Olimpia miała więcej okazji bramkowych), jakże by inaczej odbierało się jesienny wynik. A tak jest 12 punktów straty do pierwszego miejsca i... 12 przewagi nad ostatnim. Mocno średnio. Teraz przed nami długa zima. Szkoda, że PZPN nie decyduje na bieżąco regulować rozgrywki (tak jakby chociaż robi Ekstraklasa S.A.), bo w listopadzie mogłyby się odbyć przynajmniej jeszcze dwie kolejki. A tak będziemy się wszyscy zastanawiali, czy aura będzie łaskawa i wystartujemy z grą w połowie marca. Ale tak jest co roku i póki co szans na zmianę nie widać.
Co z tej jesieni zapamiętamy? Na pewno to, że łatwiej Olimpii przychodziło zdobywanie punktów poza Elblągiem, niż przy Agrykola, choć mizerniutki bilans pięciu zwycięstw chwały nie przynosi (2 home, 3 away).
Na pewno na minus należy zaliczyć wynik spotkania przy A8 ze Świtem. Krótko mówiąc blamaż. Porażka której należy się wstydzić. Sam mecz, jego przebieg nie był jeszcze taki zły, ale później pamięta się wyłącznie wynik, a tego nie można nazwać inaczej jak fatalnym.
Brak napastnika. Co by nie mówić o Antonie Kolosovie, to na pewno typowym łowcą goli, snajperem, on nie jest. Owszem strzelił najwięcej, bo pięć bramek, ale przynajmniej dwa razy tyle stuprocentowych sytuacji zmarnował. Drugi w kolejności Lubomir Lubenov ma na koncie tylko dwa trafienia. Olimpia w 17 kolejkach tylko dwunastokrotnie pokonała bramkarzy rywali! Może po przepracowaniu zimy napadziorem w pełnym tego słowa znaczeniu okaże się sprowadzony w trakcie rundy Łukasz Ślifirczyk? Jedno jest pewne, gdyby w Olimpii był napastnik z prawdziwego zdarzenia, to przynajmniej połowa zremisowanych spotkań skończyłaby się wygranymi. Sytuacji bowiem nie brakowało, te Olimpia stwarzała, niestety seryjnie były niewykorzystane. Prosta matematyka mówi, że gdyby stało sie odwrotnie, to ligowej tabeli nie musiałaby przewodzić Puszcza Niepołomice...
Szczupła kadra. To na pewno problem Olimpii. Dziś do gry w drugiej lidze na odpowiednim ma ona w składzie może 12-13 zawodników. Przy kontuzjach i kartkach, których już dziś jest dużo trener ma ogromny problem. Twierdzę, że gdyby w ostatnim meczu z Pelikanem miał do dyspozycji wszystkich graczy, to Olimpia nie straciłaby punktów. Pozycje Scherfchena i Lewandowskiego są niepodważalne. Rogaczow również jest numerem jeden w bramce, ale tu na całe szczęście bardzo dobrze spisuje się młody Hrynowiecki, który kiedy musiał, był równorzędną alternatywą.
Tylko 9 straconych goli. Wespół z Resovią najmniej w całej stawce. Obrona to jedyna formacja, która zasługuje na pochwałę za dobrze wykonaną robotę. Obok niezłego występu w Pucharze Polski (wyeliminowanie wyżej notowanej Arki Gdynia i gra jak równy z równym z Koroną Kielce) to jedyny powód do zadowolenia w 2012 roku. Roku, który w historii Olimpii na pewno nie zapisze się złotymi zgłoskami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj kulturalnie. Dziękuję :-)